ETAP 7 (169,9 z 444) (WALIM) – ROZDROŻE POD MOSZNĄ – PRZEŁ. SOKOLA – WIELKA SOWA – PRZEŁ. JUGOWSKA – SCHRONISKO „ZYGMUNTÓWKA” – KALENICA – PRZEŁ. WOLIBORSKA – SZEROKA – MALINOWA – GOŁĘBIA – TWIERDZA SREBRNA GÓRA – PRZEŁ. SREBRNA (29,6 km, suma podejść 1182 m)
Wyprawa
w Góry Sowie planowana była już od kilku tygodni. Na przeszkodzie najpierw
stanęła dość kapryśna wiosna w tym roku, a następnie Covidowe ograniczenia.
W
końcu jednak pogoda się poprawiła, co pozwoliło mi na realizację pierwszej
dwódniówki.
Etap
ten rozpocząłem od pachnącego nowością dworca Wałbrzych Centrum.
Wspominałem Wam że poruszanie się po Sudetach komunikacją publiczną to dość
spore wyzwanie? Nie inaczej było tym razem: musiałem do Wałbrzycha dojechać
autem ponieważ pociąg z Jeleniej Góry odjeżdżał o tej samej godzinie co autobus
miejski do Walimia (!), a następny był za 1,5 godziny...
Dworzec pachniał nowością o tyle że jeszcze dookoła trwały intesnywne prace
wykończeniowe. Skoro nowość to nie znajdziecie tam żadnego kiosku, biletomatu czy
innego urządzenia gdzie kupicie bilet komunikacji miejskiej. Co więcej w
autobusie też widnieje kartka że u kierowcy tego biletu nie kupicie.
Zapytałem więc kierowcy gdzie taki luksus może mnie spotkać na co dowiedziałem
się:
- w kiosku na Placu Grunwaldzkim
- a zdążę wyskoczyć?
- nie
Po czym sympatyczny Pan stwierdził żebym siadał to może po drodze ktoś wpadnie kto zechce mi ten bilet sprzedać.
Nie wpadł, wobec czego przejazd do Walimia miałem za free.
W
Walimiu wysiadacie w centrum miejscowości i zbyt długo nie zostaniecie, gdyż
niebieski szlak po ok. 500 metrach odbija w prawo pod górę i wyprowadza nas
poza zabudowania.
Otwierają
się pierwsze widoki na Góry Sowie, których na tym etapie będzie sporo.
Pogoda
bardzo sympatyczna: świeci słonko, temperatura lekko na plusie, nie ma śniegu
ani wielkiego błota. I tak po ok. godzinie docieram do czerwonych znaków.
Odcinek
od Grządek do Rzeczki prowadzi łąkami, dzięki czemu otwierają się widoki na
wszystkie okoliczne pasma Sudetów – doskonale widać Góry Kamienne, Góry
Wałbrzyskie, no i oczywiście Góry Sowie. Tutaj nie nadrobię czasu na szlaku,
gdyż co chwila zatrzymuję się na fotostopy.
Końcówka przed Rzeczką i do Przeł. Sokolej asfaltem, potem skręt w lewo i
mozolna wspinaczka aż do Schroniska Orzeł.
Schronisko oczywiście zamknięte ale udało mi się trafić na pana w recepcji,
który podbił książeczkę.
Od schroniska zaczyna się śnieg. Najpierw ubity ale od kolejnego schroniska
(Sowa) już mocno topniejący.
Tym samym przydały się drugie buty, które przezornie ze sobą zabrałem.
Taki śnieg będzie towarzyszył mi na samą górę i aż do Koziej Równi.
Zastanawiałem
się czy na Wielkiej Sowie wieża będzie otwarta – i powiem Wam że mocno się
zaskoczyłem, bo rzeczywiście była. Oczywiście - mimo że na górze byłem setki
razy - to i tym razem nie mogłem sobie odmówić kilku fotek panoramy.
Fotki
zrobione, posiłek zjedzony, idziemy dalej.
Zejście
bez specjalnego wysiłku, wprawdzie po topniejącym śniegu ale idzie się dobrze.
Żeby jednak nie było tak zupełnie bez zaskoczeń to w okolicy Koziego Siodła
spadł deszcz.
Na tyle intensywny że po chwili zamienił się w grad.
Byłoby całkiem źle gdyby nie fakt że znajduje się tam wiata w której udało mi
się skryć (a przy okazji spotkałem zdobywcę KGP z Bieszczad, dzięki czemu czas
nawałnicy szybko poleciał – pozdrawiam;))
Pogoda
się uspokoiła więc trzeba maszerować dalej. Najpierw pod górę na Kozią Równię
gdzie znajduje się pomnik Carla Wiessena, a następnie w dół do Przeł.
Jugowskiej.
Z Przełęczy już mocno w dół do klimatycznego schroniska „Zygmuntówka” i tam
pora na obiad.
W „Zygmuntówce” menu może niezbyt wygórowane ale zjeść można. Oczywiście w
obecnych czasach na wynos ;)
W tym miejscu również nie przebywałem w samotności. Dzielnie towarzyszył mi
miejscowy szary futrzak, który był bardzo zainteresowany tym co miałem na
talerzu.
Niestety
nie mógł mi dalej towarzyszyć, więc zostawiam go i lecę na górę.
Skoro
się zeszło to teraz trzeba podejść. Dość wymagające to podejście na Kalenicę, a
w dodatku w deszczu.
Na Zimnej Polance jeszcze kilka fotek i po ok. kolejnych 30 minutach trafiam na
Kalenicę z poniemiecką wieżą widokową. Myślę że przez ostatnie 75 lat jedyne co
się na niej zmieniło to zamontowane tablice z opisem widoków.
Góry
Sowie na tym odcinku są dość wymagające. Jeżeli spodziewacie się że z Kalenicy
będzie już tylko w dół to mam złe wieści.
Będzie najpierw zejście do Bielawskiej Polanki i podejście na Popielak (50 m
przewyższeń), następnie zejście do Przeł. Woliborskiej i podejście na Szeroką
(110 m pod górę), zejście na Przeł. pod Szeroką i podejście na Malinową (80 m),
a na koniec jeszcze podejście na Twierdzę w Srebrnej Górze. Jest co dreptać, a
po całym dniu wędrówki te interwały dają w kość.
Co
jakiś czas trud zostaje nagrodzony widokami na zachód, a dzięki dość
intensywnej wycince drzew odsłonią się również Góry Bardzkie, Masyw Ślęży, a
nawet Śnieżnik.
Do
Srebrnej Góry docieram po 11 godzinach wędrówki. Czas trochę w plecy ze względu
na deszcz, więc szybko pędzę w dół po jakieś zaopatrzenie. Dzięki temu mam
okazję podziwiać to małe ale pięknie odrestaurowane miasteczko.
Zdecydowanie polecam – jest to miejsce warte odwiedzenia, choć dojechać tu nie
jest łatwo.
Góry
Sowie to tajemnice – szczególnie te z czasów II Wojny Światowej. Znajdziecie tu
mnóstwo obiektów o przeznaczeniu militarnym.
Ja chciałbym Was zaprosić do jednego z nich – gdzie historia miesza się z
nowoczesnością, gdzie poznacie niezwykłą historię miejsca ale i spróbujecie
lokalnych specjałów.
Patronem 7 etapu został Pałac Jedlinka, który zaprasza do siebie podopiecznych
z DPS w Jugowie.
Kto
nie był w Pałacu niech jak najszybciej wpisze sobie do swoich planów na
zwiedzanie Dolnego Śląska.
Komentarze
Prześlij komentarz