ETAP 9 (218,7 z 444) ZŁOTY SOK – BŁOTNICA – PACZKÓW – LISIE KĄTY – TRZEBOSZOWICE – RATNOWICE – PIOTROWICE NYSKIE (OTMUCHÓW) (29,1 km, suma podejść 209 m)
Kolejny
etap we wschodniej części szlaku i kolejny raz podczas którego trzeba było dość
wcześnie wstać (3:00) i dojechać do Złotego Stoku.
Plan
na ten odcinek determinowała prognoza pogody, która po słonecznym weekendzie
przewidywała popołudniowe opady.
Tym samym trzeba było narzucić mocne tempo od początku aby zdążyć dotrzeć w
całości.
Czy się udało – o tym za chwilę.
W
związku z powyższym na szlak wyruszyłem prawie o świcie bo już o 6:30.
Rześki poranek dzięki któremu kolejne kilometry padały moim łupem.
Najpierw spacer przez Złoty Stok, obok Kopalni Złota i wapiennika, który jak
mnóstwo obiektów w okolicy jest pamiątką po Mariannie Orańskiej.
Dzisiaj już oczywiście nie pełni swoich funkcji jest są pięknym miejscem
widokowym.
Po
ok. 2 kilometrach szlak skręca w las i za chwilę na pobliskie łąki, którymi
dochodzimy do miejscowości Kolonia Błotnica.
Mijamy kilka zabudowań i wchodzimy w las.
Nazwa miejscowości związana jest z będącymi nieopodal jeziorami i stawami, a
okolice pełne mokradeł.
Skoro Błotnica to powinno być błoto, a skoro jest po deszczu to tego błota
powinno być sporo. Tak też się dzieje. Jednak po chwili szlak trafia kolejny
raz na asfaltową drogę i już do samego Paczkowa go nie opuszcza.
Po
drodze mijamy widoki na Jezioro Kozielno i po pokonaniu ok 13 km od startu
docieramy do Paczkowa. Przy wejściu do miasta mijamy jeszcze dość ciekawe (sądząc po eksponatach na zewnatrz) Muzeum Gazownictwa. Niestety tego dnia zamknięte.
Paczków,
nazwany Śląskim Carcassone jest pięknym miasteczkiem z zachowanym układem murów
obronnych i baszt oraz bardzo klimatycznym rynkiem, a z wieży widokowej piękna
panorama okolic.
I tym samym zapomniałem że miało być tempo, bo niedługo będzie padać J
Gdy już wypstrykałem milion zdjęć, posiliłem się trzeba było ruszyć w dalszą
drogę... asfaltem.
Najpierw
miejamy Unikowice, następnie Lisie Kąty.
W pierwszej spotkamy wielki krzyż pokutny, a całą drogę towarzyszyć nam będą
kwitnące o tej porze roku pola rzepaku.
W Lisich Kątach schodzimy z asfaltowej drogi i szutrem docieramy do miejscowości Ujeździec.
I tutaj okazuje się że prognoza lekko się nie sprawdziła, bo spodziewany deszcz nastał ok. 3 godziny wcześniej.
W
lesie to jeszcze nie byłoby tragedii, ale w tym miejscu szlak wiedzie polami, a
jedyne miejsce w jakim można się schronić to drobne jabłonki na skraju drogi.
Wspomniane
opady towarzyszyć mi będą (z różną intensywnością) do najbliższej miejscowości
jaką są Trzeboszowice.
Tam
przed największymi opadami udaje mi się schronić na najbliższym przystanku PKS,
dzięki czemu unikam totalnego przemoknięcia i mogę bez większych komplikacji
kontynuować moje zmagania ze szlakiem.
Uwaga! Po opuszczeniu Trzeboszowic jest problem z orientacją na szlaku – przyda
się dobra mapa lub odpowiednia aplikacja.
Ostatni
odcinek to szutrowa droga do Ratnowic i po ich opuszczeniu łąkami docieramy do
Piotrowic Nyskich.
Dalszy szlak w kierunku Głuchołaz opisany na etapie 6.
Ja
tymczasem odaję się około 7-kilometrowym odcinkiem przez Meszno do Otmuchowa.
Podobnie
jak podczas poprzenich etapów problemem w Sudetach pozostaje komunikacja publiczna.
Pierwotnie planowałem powrót z Otmuchowa jedynym tego dnia pociągiem, ale
dotarłem na miejsce ok. 3 godziny przed czasem. Postanowiłem więc że pojadę
miejscowym autobusem do Paczkowa, skąd do parkingu na którym pozostawiłem auto
jest jedynie 15 km. Sęk w tym że między Paczkowem a Kamieńcem Ząbkowickim
przebiega granica województwa, wobec czego skomunikowane jest praktycznie
żadne.
Wybieram zatem kurs przez Kłodzko (łącznie 45 km) i po ok. 2 godzinach docieram
do Kamieńca Ząbkowickiego.
I tutaj można byłoby tą relację zakończyć. Pamiętajcie jednak że dworce
kolejowe na magistrali Podsucedkiej położone są w dużej odległości od miasta.
Nie inaczej jest w Kamieńcu. Z dworca PKP do parkingu w centrum jest ok. 2 km,
co po całym dniu dreptania daje się dość mocno we znaki.
Szlak
nie jest górski, niemniej miasta południowej opolszczyzny (Paczków i Otmuchów) to
jest must have tego co trzeba zobaczyć by poznać Sudety. Dodatkowo na szlaku
spotkałem tylko jednego (!) wędrowca, a pola kwitnącego rzepaku pięknie
komponują się z widokiem Gór Złotych i Opawskich
9 etap doprowadza mnie do półmetka zmagań.
Na tym odcinku Patronem zostaje Muzeum Sentymentów z Kowar, które zaprasza do podróży w przeszłość podopiecznych z DPS w Kowarach.
Komentarze
Prześlij komentarz